Ludność Żydowska

Marsz zagłady Żydów

Żydzi w Aninie, na co dzień nie przebywali, nie mieszkali. Byli tylko ukrywani i pędzeni przez Niemców przez Anin. Ich marsz zaczynał się od Rembertowa lub Otwocka. W trakcie swojego marszu przechodzili przez Falenicę, Miedzeszyn, Radość, Międzylesie, Anin, Marysin Wawerski aż do Rembertowa, gdzie znajdowało się getto tak jak w Otwocku i Miedzeszynie. Żydzi pędzeni przez Niemców, gdy doszli do Anina byli bardzo zmęczeni i część z nich zostawała w tyle, była zabijana.

Takie wydarzenie widział notariusz Mikołaj K.
„Patrzyłem przez firanki. Żandarmi w hełmach, konno, a w kordonie setki Żydów z Rembertowa. Niektórych stamtąd znałem. Gnali ich jak stado, byle prędzej, który odstawał lub potknął się, przewrócił-zabijali. Ci słabsi sami schodzili na bok, siadali i czekali na kulę. Przy furtce upadł stary Żyd, blisko żandarma. Ten, z konia zastrzelił człowieka tam, gdzie się przewrócił, wprost na drodze. Na wydmie za szosą przy Królewskiej zakopali później jakiegoś starca z chłopcem, który go prowadził. Innych powrzucali do wspólnych dołów.”
Kolejna osobą, która widziała to wydarzenie był masarz z Anina Feliks K. akurat znajdował się przy robocie.
„Tego dnia skoro świt biłem jałówkę, co ją prowadziłem zeszłego wieczora. Prawie była obrobiona, jak posłyszałem, że Królewską tłum ludzi wali. Słychać strzały. Strach mnie obleciał, że obława, a ja przy biciu. Jak chwycą, to obóz murowany albo i gorzej. Za późno było cos ratować, więc przyczaiłem się za płotem i patrzę przez sztachety, co dalej będzie. Za ogrodzeniem pusty plac rozpościerał się aż do Królewskiej. Tam jedna kurzawa i krzyk. Od szosy Niemcy konno kupę ludzi gnali prawie biegiem. Coraz to ktoś padał. Strzelali do takich. Ludzie słabli, bo i spiekota, i kurz dusił, a żandarmi tylko: schnell, schnell i tłukli. Potem trupy leżały na drodze, jak jakie ryby- wszyscy jednako, głowami do przodu i twarzami do ziemi albo na boku. Po południu furmanki jeździły, ciała na nie składali i zwozili do dołów.”


W czasie pędzenia Żydów przez Niemców miały miejsce dwie próby ucieczki jedna z nich widział Antoni. Ł z Międzylesia
„Z lokatorem Zabłockim byliśmy na rannej mszy w Aninie. Kościółek był drewniany, niewielki, więc ludzie stali wokół, wewnątrz ogrodzenia i poza nim na ulicy, a tu Niemcy Królewską mnóstwo Żydów pędzą. Wtem spośród nich wybiegła jakaś młoda Kobieta. Wbiła się miedzy ludzi, zaraz potem przepuścili ją do kościoła i gdzieś znikła. Żandarm za nią w tłum, ale utknął w tłoku. Drugi próbował mu pomóc-uwiązł tak samo. Nie dali rady. Nijaki było jej szukać. Ani Żydów w miejscu trzymać, ani tłumu wyganiać i przebierać, a do tego nie wiadomo, czy jeszcze w nim się znajdowała. Tych dwóch jakoś się wydostało z powrotem- i po wszystkim. Żydówka ponoć się uchowała gdzieś w Aninie i wojnę przeżyła”
Drugą z nich widział Stefan O.
„Przed południem matka wysłała mnie po chleb do Michałowskiego, co sklepik miał przy VIII poprzecznej. Był upał i chętnie poszedłem, bo lubiłem w chłodnym sklepie sączyć kolorowy, musujący kwas z grubo odlewanych szklanic. W chwili, gdy wychodziłem na VIII poprzeczną, zatrzymały mnie bzyknięcia i natychmiast za nimi stukot wystrzałów. Spoza drewnianego słupa wyjrzałem ku torom. Od stacji w obłoku kurzu gnała na oślep gromada ludzi w rozwiązanych chałatach. Co chwila któryś koziołkował i rył twarzą w piachu wznosząc tuman pyłu. Zanim się spostrzegłem, kilku przebiegło obok mnie pędząc do lasu za Królewską. Wtedy się cofnąłem. Uciekłem do domu bez chleba(...) Później mówiono, że zabitymi byli Żydzi, próbując zbiec z dużego transportu prowadzonego przez Niemców. Zanim zdołali sięgnąć lasu- zostali wystrzelani z karabinu maszynowego ustawionego przy torach. Niemcy bili z niego wzdłuż VIII poprzecznej, na którą wyszedłem z obecnej ulicy Rzeźbiarskiej. Od sklepu dzieliła mnie szerokość ulicy(...).”
Ciała tych, co zginęli, a było ich około czterdziestu pięciu pochowano we wspólnym dole, który znajdował się na wschód od kanałku. Miejsce upamiętnia pamiątkowa tablica, która stoi bliżej obecnej ulicy Kajki.  Tych, co przeżyli zamykali w gettach lub wywozili do obozów koncentracyjnych, a potem i tak zostawali zabici.

Bezinteresowna pomoc sióstr zakonnych


Siostry Rodziny Maryi, bo tak się nazywały pierwszy swój dom założyły w 1862 roku, w tym samym roku założyły również zakład naukowo-wychowawczy przy ul. Żelaznej 97. Po pewnym czasie taki też zakład powstał przy ul. Hożej 53 w Warszawie tak jak pierwszy. Same zaś zgromadzenie zostało założone przez ks. Zygmunta Szczęsnego Felińskiego arcybiskupa warszawskiego w Petersburgu 1857 roku.  Zajmowały się one niesieniem pomocy dzieciom zwłaszcza sierotom ubogim. Pomagały one w swojej ojczystej ziemi jak i poza jej granicami.


Maria Matylda Getter przełożona warszawskich zgromadzeń sióstr Rodziny Maryi założyła ponad 20 zakładów wychowawczych i opiekuńczych. Miedzy innymi: 3 domy w Międzylesiu: Dom dziecka-Zosinek, Dom Pomocy Społecznej- Ulanówek i Nazaret dla chorych sióstr i 3 domy w Aninie: dom dziecka i dwa ośrodki wychowawcze. Z tych sześciu istnieją do tej pory tylko trzy dwa w Międzylesiu i jeden w Aninie.


Siostry w swoich domach dziecka, ośrodkach wychowawczo– opiekuńczych pomagały wszystkim dzieciom. Były wśród nich polskie i żydowskie dzieci, którymi siostry się opiekowały i wychowywały. Takim przykładem są wychowankowie z „Ulanówka” i „Zosinka”, wśród, których są dzieci Żydowskie. Widać to na zdjęciach. Na jednym z nich znajduje się Żydówka Maria Kruszewska.

Matka Matylda Getter za to, że pomagała i uratowała kilkaset dzieci żydowskich i osób starszych została pośmiertnie odznaczona medalem i dyplomem „ Sprawiedliwy wśród narodów świata”.


                                                                                     


Źródła:
  • Książka Siostry Teresy Antonietta Frącek „ Siostry Rodziny Maryi z pomocą dzieciom Polskim i Żydowskim”
  • Broszurka „ Marsz pamięci Żydom” wydany przez urząd dzielnicy Wawer m.st. Warszawy
Copyright © 2013